dokładnie tak jak napisałeś - z komediami jest jak z horrorami niestety - ciężko trafić na "to coś".
szczerze i moim zdaniem ofkors - obie części kac vegas są słabe. owszem, kilka tekstów się znalazło przy których się uśmiechnąłem, ale overall rating dla mnie niski, kojarzy mi się trochę z dowcipami szymona majewskiego, który nie wie kiedy przestać i bezsensu przedłuża i praktycznie tłumaczy każdy dowcip, zamiast urwać w momencie gdy są szanse na rozbawienie widza. z "ostatnich" filmów lepsze jest np. "horrible bosses" [jeśli dopsz pamiętam tytuł - "szefowie wrogowie"], "hot fuzz" zdecydowanie lepiej się oglądało, nie mówiąc już o "kick-ass", albo "scott pilgrim vs the world". po tych filmach nie musiałem co prawda zmieniać pampersa [dziś ciężko nagrać komedię która mogłaby śmieszyć tak jak filmy sprzed lat], ale też nie musiałem szybko odpalać innego filmu, by nie mieć wrażenia zmarnowanego wieczoru :msz: aaa, tak przy okazji - kac vegas może się wydawać zabawny, bo jest tam zabawny grubasek [umownie nazwijmy go zak galifakimaki - nigdy nie potrafimy sobie z małżonką przypomnieć jego nazwiska

] - a jeśli o niego chodzi - to lepiej zarzucić "operation: endgame" [zak jest tam co prawda chwilami widoczny, ale statystycznie ciut częściej się uśmiechałem na tym filmie, mimo, iż spodziewałem się zupełnego dna

]. z częściej widocznym zakiem na ekranie - "due date" ["zanim odejdą wody"] wywoływał zdrowszego banana na twarzy

nie wiedzieć czemu przypomniał mi się też tytuł "undercover brother" - też było w nim kilka scen przy których się uśmiałem.
nie kojarzę obecnie filmu, przy którym miałem klasycznego ROTFLa, ale sporo było takich, przy których nie myślałem "o boże ile to jeszcze będzie trwało"

o, jeszcze mi się przypomniało - "tenacious d: pick of destiny" - tylko nie umiem powiedzieć teraz na 100% czy podobał mi się przez dowcipy blacka, czy raczej przez warstwę muzyczną, czy może przez połączenie obu
